niedziela, 25 września 2011

Kościół wotywny za uratowanie 43 górników!

Było to 20 czerwca 1884 roku w Świętochłowicach, w których pod koniec XIX w. na skutek rozwoju przemysłu gwałtownie wzrosła liczba ludności. Mieszkańcy nie posiadali jednak jeszcze swojego własnego Kościoła, po mimo tego, że 2 lata wcześniej Rada Gminy wszczęła starania o budowę Świątyni. 

Owego czerwcowego dnia, górnicy po skończonej pracy na kopalni "Niemcy" kierowali się w stronę szybu "Zimnol". Wtedy to nagle do kopalni wdarła się ogromna masa wody, która odcięła im drogę ucieczki...

Gdy wieść o tej tragedii dotarła do mieszkańców Świętochłowic i okolic, a przede wszystkim do rodzin górników, wszyscy zaczęli się gromadzić przy szybie kopalnianym. Zaczęła się akcja ratownicza. Zaczęto od budowy tam, aby powstrzymać dalszy dopływ wody do kopalni. Niestety wody było tak dużo, że zabiegi te nie pomogły. Wtedy sprowadzono maszynę wodną z Mikulczyc oraz straże ogniowe z Bytomia i Królewskiej Huty. Po trzech dniach udało się osuszyć kopalnię. Jednak nadal nie było kontaktu z górnikami. Nikt nie wiedział czy udało im się przed wodą uciec, czy też wszyscy zginęli. Do tego doszła kolejna przeszkoda. Mianowicie na dolnej części szybu zalegała kilkunastometrowa warstwa szlamu. Po pięciu dniach akcji dyrekcja kopalni postanowiła zamurować kopalnię, ze względu na zwiększające się niebezpieczeństwo dla kolumny ratowniczej. Nikt dalej nie wiedział co tak na prawdę dzieje się z górnikami...

Gdy woda wdarła się do kopalni górnikom udało się schować w dwóch zawaliskach o czym nikt na powierzchni nie wiedział. W drugim dniu podzielili się ostatnim kawałkiem chleba, a jedynym ratunkiem była zimna woda. Gdy trzeciego dnia dogasały ich lampki napisali list, w którym zapisali swoje ostatnie życzenie. Po czterech dniach głód odebrał im siły. Pozostała im tylko modlitwa i czekanie na śmierć, z którą byli już pogodzeni...

Gdy dyrekcja kopalni postanowiła przerwać akcję ratowniczą mieszkańcy Świętochłowic byli przerażeni. Z inicjatywą jej przedłużenia o 24 godziny wyszedł ks. Michalski, a dyrekcja postanowiła zgodzić się na tą prośbę. Dzięki temu w końcu udało się dotrzeć do górników i wszystkich ich uratowano!
Uznano to za cud i znak Opatrzności Bożej.

Uratowani górnicy postanowili osobiście napisać list do króla pruskiego Wilhelma I z prośbą o dotacje na wybudowanie kościoła dziękczynnego w Świętochłowicach. W końcu po jeszcze paru problemach nadeszła decyzja od rządu pruskiego na zgodę budowy Kościoła.
Ks. dziekan Józef Michalski poświęcił Kościół i parafię 29 września 1891 r., który został wybudowany Bogu w podzięce za uratowanych górników. Jego patronami zostali św. Piotr i św. Paweł, co nie jest przypadkiem, gdyż uwięzionych górników wyciągnięto z kopalni właśnie w przeddzień Uroczystości św. Piotra i Pawła.

Jest również ciekawa legenda związana z budową Kościoła. Według niej miał on być wybudowany kilkadziesiąt metrów dalej, lecz pewnej nocy materiały budowlane w cudowny sposób przemieściły się w inne miejsce! Odebrano to jako znak od Boga i wybudowano Kościół w miejscu gdzie obecnie stoi.

W tym roku mija 120-lecie poświęcenia Kościoła św. Piotra i Pawła w Świętochłowicach!


Historia Kościoła św. Piotra i Pawła w Świętochłowicach to przede wszystkim piękny cud uratowania górników, ale oprócz tego pokazuje ona nam również wielką wiarę i zaangażowanie mieszkańców w budowę tego Kościoła. Zanim powstała parafia w Świętochłowicach jej mieszkańcy musieli chodzić na Msze do Bytomia, a potem Królewskiej Huty. Jednak wraz z rozwojem przemysłu zwiększyła się liczba ludności więc Świętochłowiczanie chcieli mieć swój Kościół u siebie w mieście. Przecież już w 1882 r. Rada Gminy rozpoczęła starania o budowę Świątyni. Jednak fundusze na jej budowę musieli zdobyć sami. Wielu parafian, tych bogatych, ale również tych biednych, przeznaczało swoje ciężko zarobione pieniądze na budowę Kościoła. Myślę, że warto o tym pamiętać szczególnie dzisiaj, gdy tak wiele narzekamy, gdy wrzucamy swój "grosik" na potrzebę swojej parafii. Kiedyś nasze Kościoły powstawały najczęściej za pieniądze zwykłych mieszkańców i dobrodziejów, i nikt nie narzekał, bo każdy wiedział, że ten Kościół jest im potrzebny, bo taka była ich wiara! :)

2 komentarze:

  1. piękna historia. cud :) masz się Parafianinie Piotra i Pawła czym chwalić :P bez dwóch zdań! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiara zawsze była, jest i będzie silnie związana z naszą polską kulturą. Ludzie tak często szukają cudów i rozwiązania swoich problemów w innych religiach (medytacja, prawo przyciągania, Skeret, New Age, buddyzm itp.) nie dostrzegając tego, że w naszej religii również odnotowano wiele cudów oraz uzdrowień.

    Historia związana z kościołem w Świętochłowicach to tylko jeden z wielu przykładów. Cuda są codziennością dla ludzi, którzy są dobrzy i mają w sobie silną wiarę. W moich rodzinnych stronach mógłbym przytoczyć wiele takich przykładów, np.: Cuda związane z nieistniejącym już Sanktuarium Matki Boskiej Łąkowskiej w Łąkach Bratiańskich; cuda Matki Boskiej z Lip za Lubawą oraz cuda Matki Boskiej Bolesnej z Boleszyna. Pisałem o tym wiele razy na swoim blogu :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń